Apteki

Ratownik medyczny będzie mógł stwierdzić zgon

Zamiast czekać na przyjazd lekarza, ratownik będzie mógł stwierdzić zgon, który nastąpił w trakcie akcji medycznej.
Zgon i jego przyczyna będą mogły być ustalane także przez kierownika zespołu medycznego, którym może być ratownik lub jeżdżąca w karetce pielęgniarka. Takie rozwiązanie przewiduje projekt tzw. małej nowelizacji ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, a konkretnie nowy art. 11 ust. 1 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych.

W tym tygodniu przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych (OZZRM) dostał odpowiedź z resortu zdrowia na pismo w sprawie postępowania ze zwłokami i szczątkami ludzkimi. Dyrektor Departamentu Ratownictwa Medycznego i Obronności dodał, że procedowany jest projekt ustawy o stwierdzaniu, dokumentowaniu i rejestracji zgonów, który kwestie stwierdzania śmierci „kompleksowo dostosowuje do realiów”. Zdaniem ratowników o takie dostosowanie aż się prosi:
– Dziś ratownik nie może stwierdzić zgonu, nawet gdy jest ewidentny, np. gdy doszło do dekapitacji i poszkodowany ma uciętą głowę. Musi wzywać zespół specjalistyczny, który jeździ z lekarzem – tłumaczy Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego (KZZPRM). – A że na 1533 zespoły ratownictwa medycznego ponad tysiąc to zespoły podstawowe, w których jeżdżą sami ratownicy lub pielęgniarki, na stwierdzenie zgonu czeka się nawet kilka godzin. I tak dwa zespoły ratownictwa, zamiast ratować żywych, zajmują się procedurami administracyjnymi – wystawianiem karty zgonu – tłumaczy Badach-Rogowski.
Takie rozwiązanie nie podoba się lekarzom. Polskie Towarzystwo Medycyny Stanów Nagłych i Katastrof w uwagach do projektu zauważa, że „ustalenie przyczyny zgonu przez ratownika medycznego na miejscu zdarzenia wykracza poza jego możliwości, wiedzę i kompetencje wynikające z procesu kształcenia”.

Ratownicy uważają, że są doskonale przygotowani:
– Takie kwalifikacje dają im studia. Ratownicy doskonale wiedzą, kiedy ustają funkcje życiowe. Poza tym, po zaprzestaniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej sporządza się tzw. protokół asystolii, czyli braku elektrycznej czynności serca, o której świadczy ciągła linia na wydruku z defibrylatora – argumentuje przewodniczący KZZPRM. Jego zdaniem za niechęcią przyznania ratownikom takich uprawnień, poza zamiarem utrzymania zespołów specjalistycznych, może stać błędne przekonanie również niektórych decydentów, że to ratownicy stali za słynną aferą „łowców skór” z łódzkiego pogotowia, którzy na początku wieku dostarczali zwłoki do opłacających ich zakładów pogrzebowych. – Trzeba podkreślić, że afera „łowców skór” dotyczyła lekarzy i sanitariuszy. W procederze nie brał udziału żaden ratownik. Takie stanowisko jest niesprawiedliwe i krzywdzące – dodaje Badach-Rogowski. ©?

OPINIA DLA „RZECZPOSPOLITEJ”
prof. Juliusz Jakubaszko – prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej, członek zarządu Światowej Federacji Medycyny Ratunkowej (IFEM)
Ratownik medyczny nie ma odpowiedniego przygotowania do stwierdzania zgonu, które jest trudne i wymaga specjalnych kwalifikacji nawet od lekarza. Znane są przypadki, gdy pacjent, u którego stwierdzono zgon, nagle „ożywał” pod wpływem zmiany temperatury, a także te bardziej drastyczne, gdy czarny worek, w który na miejscu zdarzenia zapakowano zwłoki, nagle zaczynał się poruszać. Zgonu nie można określić tylko na podstawie asystolii, czyli braku czynności elektrycznej serca, którą wskaże defibrylator, bo często świadczy ona nie o zgonie, ale o śmierci klinicznej, a odróżnienie śmierci klinicznej od zgonu pacjenta jest odpowiedzialnym i trudnym procesem nawet dla lekarza. Powierzenie ratownikom orzekania zgonu jest po prostu nieprzemyślane i świadczyłoby o postępującej degradacji medycyny w Polsce.

źródło: www.rp.pl

0 Udostępnień